O mnie

Moje zdjęcie
Olivia K. - osoba, która od najmłodszych lat marzy o napisaniu własnej książki fantasty.

wtorek, 19 stycznia 2016

Rozdział II

,,Miłości jednego lata,
Smutku całego życia."


- Draco, wszystko dobrze? - Blaise niespodziewanie wszedł do gabinetu Malfoya. - Słyszałem co się stało. Państwo Fhost mi powiedzieli.
- Blaise, ona uciekła. Nawet nie wiadomo czy żyje.
Dyrektor OPC widząc załamanie przyjaciela chciał jak najszybciej zmienić temat.
- Bring i Samuel zostali wezwani, ponieważ jakiś anonim zadzwonił do nas i powiedział, że jego przyjaciółka może zaćpać się na śmierć. Pojechali po nią na daną ulicę. Będą za pięć minut.
Młody Malfoy wstał z krzesła i omijając Blaise'a zjechał windą na dół i czekał na nową. Jak dwojga mężczyzn dodarli z dziewczyną pod ręką od razu zesztywniał. Była ona niezmiernie chuda i blada. Ubrana w czarne jeansy i T-shirt. Twarz zasłaniały włosy, które były długie, proste, koloru ciemnego brązu. Zaraz obok niego zmaterializował się Blaise.
- Czy ona jest przytomna? - dwaj mężczyźni odpowiedzieli kiwnięciem głowy na pytanie dyrektora - Przepraszam! Jak pani się nazywa? Rozumie mnie pani?!
Kobieta głośno westchnęła i podniosła głowę, pokazując trupiobladą twarz. Jej oczy podkreślał mocny czarny makijaż. Draco jak ją zobaczył, poczuł jakby ktoś wbił mu trzy noże w serce.
- Granger. - powiedziała, a wtedy  blondyn już całkowicie pogrążył się w bólu.
- Granger, co się z Tobą sta...
- Nie mów do mnie. - powiedziała twardym głosem, a w jej oczach stanęły łzy. - Zostawiłeś mnie, to ja zostawiłam dawną siebie również. Rozjebałeś serce mi na części pierwsze. Jakoś milion razy więcej. A teraz wybaczcie panowie, ale muszę już iść.
- Panno Granger, możemy pani pomóc.
- Dzięki Blaise, ale dla mnie nie ma już ratunku nie ma. - powiedziała to takim głosem, że Malfoy musiał się podparć, by nie upaść. - Masz już jakąś żonę Blaise? Znam ją? A może dalej singlujesz tak, jak w Hogwarcie? - zaśmiała się ukazując szereg perłowych zębów.
- Tak mam już żonę. I tak znasz ją, to Ginny.
Hermiona Granger słysząc to - zemdlała.

***
Nie mogła w to uwierzyć. Ginny ożeniła się z Zabinim. Ginny Zabini, nie Weasley. Przepraszam, co. Nie zauważyła, że ktoś jest z nią w pokoju.
- Hermiono, jestem tutaj dyrektorem i magopsychologiem. Czy mógłbym Ci zadać parę pytań?
Leżała na łóżku z białą pościelą. Miała na sobie białe ubrania.
- Tak, możesz.
- Powiedz mi najpierw dlaczego przerwałaś naukę w Hogwarcie? I co się z Tobą działo 5 lat?
Eh, westchnęła w duchu.
- Nic nie wiesz? - zaśmiała się z pogardą - Draco zerwał ze mną. Ja go naprawdę kochałam, więc nie mogąc wytrzymać odwróciłam się i z płaczem pobiegłam do siebie, spakowałam się i od razu poszłam do McGonagall złożyć wniosek o przerwanie dalszej nauki. Jako osoba pełnoletnia wypisała mnie ze szkoły bez konsultacji rodziców. Pojechałam do domu, powiedziałam rodzicą, że już nigdy mnie nie zobaczą, spakowałam ostatne rzeczy z domu i się wyprowadziłam. Zdążyłam jeszcze powiedzieć mojej jedenastoletniej kuzynce Milli, że Malfoy ze mną zerwał.
- Milla Fhost? Jest u nas.
Granger zamurowało, ale mówiła dalej:
- Od pięciu lat mieszkam z moją najlepszą przyjaciółką Spencer Woolfden, która pracuje w sponsoringu i utrzymuje mnie. Wtedy zaczęły się dragi. Przez 5 lat myślałam tylko o tym, że straciłam życie w wieku 18 lat, 8 kwietnia 1998 roku. On był dla mnie wszystkim.
Jak to opowiadała, Blaise w między czasie zobaczył liczne blizny na jej rękach.
- Dlaczego to robisz? -  zapytał, podnosząc jej rękę i dając do zrozumienia, że chodzi o samookaleczanie.
- Przynosi mi to ukojenie. Zapomnienie o tym okropnym świecie. Jestem pod wrażeniem, że w ogóle przeżyłam do swojego 23 roku życia.
- Dobra... Za pół godziny wszyscy idą do Pokoju Wspólnego. Spotkasz wtedy kuzynkę. Ktoś z wolontariuszy po ciebie przyjdzię. Do zobaczenia.
Zanim wyszedł, rzucił jej na szafkę nocną paczkę papierosów i zapalniczkę.

***
Blaise jak najszybciej chciał się dostać do gabinetu Malfoya i mu o wszystkim powiedzieć. Po drodzę zgarnął butelkę ognistej, czując, zę jego przyjaciel nie da sobie z tym rady.
Zapukał do drzwi i wszedł. Malfoy siedział za biurkiem i wpatrywał się przez okno na magiczną część Londynu.
- Stary, przeprowadziłem rozmowe z panną Granger.
- I co?
Blaise opowiadał Draco co mówiła mu panna Granger. Ten zaś z każdym usłyszanym słowem robił coraz większe oczy.
Jak Blaise skończył, długo wyczekiwał aż jego przyjaciel coś powie, ale ten jednak prowadził wojnę sam ze sobą. W końcu się otrząsnął.
- Ja pierdole.
- Więcej niż tysiąc słów... - mruknął Zabini.
- Dawaj mi tą Ognistą, a nie.
Przez jakieś dobre pół godziny pili w ciszy przeżywając to wszystko. Blaise zastanawiał się, gdzie jest tamta Granger, która siedziała z książką w pokoju i uczyła się do egzaminów? Gdzie Granger, która za żadne Chiny nie dała się namówić na małego drinka? Gdzie Granger, która bez książki i różdżki ani rusz z domu?
Za to Draco zastanawiał się co poszło nie tak? Przez ten cały czas myślał, że Granger ożeniła się, ma dzieci i jest szczęśliwa. I zapomniała. Ona jednak kochała go przez ten cały czas, gdy ten zerwał z nią tylko dlatego, że wolał być singlem. Zapomniał o niej. A tu taka niespodzianka, że Granger przerwała szkołę, wyprowadziła się, odizolowała się od wszystkich i została ćpunką i alkoholiczką, która mieszka u swojej rzekomo ,,przyjaciółki'', która pracuje w sponsoringu. Na dodatek okalecza się. Nie do wiary.

***
Tak jak mówił Zabini, pół godziny później przyszła jedna z wolontariuszek - Stephanie Kross - i zaprowadziła ją do pokoju, gdzie było dużo osób. Odpalając papierosa siadła na kanapę i wdychając dym patrzyła na nich i próbowała rozpoznać twarzę. Wtedy ją zobaczyła. Jej kochaną kuzyneczkę. Nie zmieniła się w ogóle, tylko trochę wyrosła. Była piękna.
Wstała z kanapy i szła wolnym krokiem w jej stronę. Kiedy znalazła się w zasięgu wzroku panny Fhost u obu dziewczyn (i jednej kobiety) pojawiły się łzy w oczach. Rzuciły się sobie w ramiona i jak głupie w głos szlochały.
-Wyrwiemy się z tąd - oznajmiła panna Granger. - Obiecuję.

***
Ciemnoskóry mężczyzna usłyszał ciche pukanie do drzwi.
- Proszę.
Do pomieszczenia weszła Granger.
- Blaise mam do ciebie pytanie. - przerwała, siadając na przeciwko niego, na jednym z krzeseł. - Czy nasza przyjaźń mimo pięciu lat jest jeszcze ważna?
Zamurowało go. Wyglądała jakby pytała się poważnie. Oczywiście kiedy była z Draco w Hogwarcie, to oni się zaprzyjaźnili. Kiedy się kłócili pocieszał obie strony i nakłaniał do pogodzenia się. Zawsze umiał rozśmieszyć Hermionę. Traktował ją jako swoją kochaną siostrzyczkę, której nigdy nie miał. Nawet mówił do niej ,,siostra'', a ona do niego ,,brat''. Na to wspomnienie uśmiechnął się do siebie.
Wstał z miejsca i stanął na przeciwko niej. Popatrzył w jej oczy.
- Nie było dnia, kiedy o tobie nie myślałem i nie zastanawiałem się, gdzie jesteś i co się z tobą dzieje, siostrzyczko. - jego oczy zeszkliły się.
- Blaise, braciszku, tak bardzo za się za Tobą stęskniłam. - wstała i wpadła mu w ramiona.
- A teraz mam do ciebie dwie prośby...

***
- Milla! - wzięła kuzynkę za ramię i pociągnęła w kąt pokoju wspólnego OPC. - Gadałam z Blaisem. Przeniesię Cię do mojego pokoju! Niestety nie udało mi się go namówić żebyś wyszła teraz, ale posiedzisz tu jakieś trzy miesiące! Tylko trzy!
- Hermiono... a co z Tobą?
- Ja muszę tu zostać więcej... pół roku minimum. - obie posmutniały, więc Hermiona zmieniła temat. - A wiesz co jeszcze?! Za pół godziny przyjdzie moja dawna najlepsza przyjaciółka, Ginny, znasz ją była nie raz u nas.
Nastolatka uśmiechnęła się i postanowiła schować smutek na bok. Nic nie poradzi na to, że Hermiona musi tu zostać. Malfoy to szmaciarz, zabiję go chyba  - myślała.
- Ginny? To super. - uściskała krótko Granger.
- Dawno jej nie widziałam i...
Nagle za plecami usłyszała tak dobrze znany jej głos. Głos, który nawiedzał ją przez pięć lat, powtarzając tylko ,,Granger, z nami koniec''. Ten głos nosiła osoba, za którą oddała by życie. Już i tak oddała tej osobie serce i nigdy go nie zabrała.
- Granger, musimy pogadać.
Odpaliła papierosa i dopiero teraz się do niego odwróciła. W międzyczasie przybrała kpiący wyraz twarzy.
- Nie, nie wezmę jakiś psychotropów. - powiedziała kpiąco. Zaciągneła się dymem i buchnęła mu go w twarz.
- Nie o to chodzi. Chciałem Ci powiedzieć, że możemy zostać znajomymi.
Hermiona patrzyła na niego obojętnym wyrazem twarzy. Chwile tak stała i potem wybuchnęła niepohamowanym śmiechem. Wyglądała jak psychopatka. Śmiała się, a z jej kącika oczu spływały łzy. Wszyscy pewnie myśleli, że to łzy, ze śmiechu, ale tak nie było. Hermiona po prostu poczuła jeszcze jeden nóż w serce. Jak on śmiał w ogóle mówić coś takiego. Jak on mógł.
- Odpierdol się ode mnie, skarbie, i daj mi umierać w spokoju. - ruszyła na przód do swojego pokoju.
Dopiero jak była na pustym korytarzu popłakała się całkowicie, dajać upust swoim emocjom.

***
Kiedy była Gryfonka ogarnęła się w miarę, żeby wyjść do ludzi i spotkać się z dawną przyjaciółką.
Wyszła z pokoju i już po chwili zmierzała korytarzem do drzwi frontowych, przez które właśnie wchodziła kobieta. Miała rude, krótkie włosy, koszulę włożoną w ołówkową spódnicę. Lekki makijaż dzienny i tak nie przykrywał licznych piegów wokół nosa. Na nogach gościły klasyczne szpilki.
- Ginny? - szepnęła niepewnie. Kiedy kobieta ją zobaczyła schowała twarz w dłonie i zaczęła głośno szlochać. Hermiona podeszła do niej i ją objęła. Stały tak przytulone i oby dwie szlochały.
Kiedy poszły do pokoju panny Granger, ta żeś opowiedziała Ginny dokładnie to co mówiła Blaise'owi, ale bardziej szczegółowo i dając upust emocjom, a nie udawać obojętną. Dodała też parę kwestii o tym co czuła. Ginny słuchała, a jej oczy zalały się łzami. Jak panna Granger skończyła, panna Zabini przytuliła się do niej i obiecała jej, że nigdy już nic je nie rozdzieli. Powiedziała, że postara się namówić Blaise'a, żeby pozowlił pójść im na kawę w piątek, w przyszłym tygodniu.
Przyjaciółki rozstały się, a Hermiona poszła od razu spać. Wiele ją kosztuje mówienie o tym wszystkim.
Bardzo wiele...




_____________________
Rozdział nie zniewalająco
długi, ale dłuższy -
to się liczy. Mam nadzieję, że
spodoba wam się taka odmiana
Dramione. Przepraszam za wszystkie błędy, ale
nie mam już czasu dokładnie
po poprawiać tekstu. Miłego czytania.
Zapraszam do komentowania.

Deino.


niedziela, 17 stycznia 2016

Rozdział I

,,Gdzie mieszka miłość?
Nie wiem
Może w uśmiechu
Czasem ją słychać
W śpiewie
A czasem
W echu.''



*5 lat później*

Był słoneczny, letni dzień. Pewien młody mężczyzna szykował się na kolejny pracowity dzień. Draco Malfoy, po skończeniu nauki w Hogwarcie, zrezygnował z wysokiej posady w Ministerstwie Magii i zaczął pracę w Ośrodku Pomocy dla Czarodzieji, w skrócie OPC. Trafiają tam czarodzieje z problemami alkoholowymi, narkotykowymi i psychicznymi. Tą pracę zdobył bezproblemowo, ponieważ dyrektorem OPC jest jego przyjaciel - Blaise Zabini. Blaise pobrał się z (co jest dość dziwne) panną Weasley, już teraz Zabini. Są udanym małżeństwem. A on sam? Wiedzie samotne życie. Dotychczas największy Casanova Hogwartu z nikim nie związał się na stałe. A co w tym najdziwniejsze? Nie przeszkadza mu to. Cały swój wolny czas poświęca swojej pracy. Wśród czarodzieji jest tyle osób, które cierpią psychicznie. On postanowił im pomóc.
***
Szedł korytarzem zmierzając do gabinetu dyrektora OPC. Zabini dzisiaj rano pilnie go wezwał.
Zapukał do drzwi, a jak usłyszał ciche ,,właź'', wszedł.
- Nie uwierzysz.
Pan Zabini wydawał się dosyć zmartwiony.
- O co chodzi?
- Dostaliśmy nowe zgłoszenie. Wiesz skąd? Z Hogwartu. - jak to usłyszał, aż musiał usiąść - Szesnastoletnia Milla Fhost, szósty rok nauki, oczywiście Slytherin. W wiadomości od drogiej Minervy wyczytałem, że znaleźli ją w toalecie, nieprzytomną, ze strzykawką w żyle na przed ramieniu. Przyjaciele dziewczyny zeznają, iż na każdej imprezie w Slytherinie, to były czasy, - sapnął - wciągała, lub wstrzykiwała sobie narkotyki, prawdopodobnie kokaina, albo amfetamina. Dyrektorka prosiła nas o wzięcie jej pod swoją opiekę i wyleczenie z niepotrzebnych nałogów. Dziewczyna ma jasne blond włosy, około 1,70 wzrostu, kolor oczu nieokreślony. Co o tym myślisz?
Malfoy był wstrząśnięty. Już nie wiedział co się dzieje w świecie czarodzieji.
-Chyba nie mamy wyjścia. Musimy ją przyjąć.
***
Blondyn stał pod drzwiami wyjściowymi i czekał aż przybędzie nastoletnia dziewczyna. Słysząc charakterystyczny odgłos przy teleportacji, od razu zobaczył rodzinę Fhost. Szesnastolatka miała długie, jasne, blond włosy. Wyglądała na taką... pewną siebie.
Jak na niego spojrzała, jej mina zmieniła się diametralnie.
- Czy ty jesteś Draco Malfoy?
Zaskoczyła go. Skąd ona go znała?
Skinął głową na znak, że to on.
Wtedy dziewczyna rzuciła się na niego z pięściami, a on padł na ziemię. Okładała go co chwilę wykrzykując ,,Jak mogłeś jej to zrobić". W końcu rodzice dziewczyny zareagowali. Młody Malfoy wstał.
- Jak mogłeś jej to zrobić?! Na 7 roku, po wojnie związałeś się z moją kuzynką, Hermioną. W każde wolne dni, kiedy przyjeżdżała do domu rodzinnego, opowiadała jak bardzo Cię kocha i oddała by za Ciebie życie. Wychwalała Cię, że jesteś idealny. Potem przerwała naukę i wróciła do domu. Spakowała rzeczy i się wyprowadziła. Przed odejściem powiedziała tylko mi, że ją zostawiłeś. Nie ma jej już 5 lat!!! Opuściła mnie jak miałam jedenaście lat. Jak mogłeś jej to zrobić!? - szesnastolatka zalała się łzami i usiadła na ziemię. Głośno szlochała. Rodzice podnieśli ją i omijając mnie weszli do budynku.
***
Draco wziął sobie wolne do końca dnia i poszedł na spacer. Był zagubiony. Nie słyszał o tym, że Granger opuściła dom. Przecież to niemożliwe. Nie wiedział również, że ma w rodzinie czarodzieji. Ale mniejsza o to. Hermiona bardzo kochała swoją rodzinę. Oddałaby za nią wszystko.
Malfoy nie wiedział jeszcze, że nie dość Hermiona uciekła, to stało się z nią coś okropnego.
 Tamta Hermiona umarła...




_________________
Rozdział pierwszy
bardzo krótki, ale
za to II będzie o wieeeele
dłuższy i lepszy. Będzie się działo
Przepraszam za błędy, nie trzeba mi
ich wypominać w komentarzach,
ale za niedługo poszukam dobrej
bety. Zapraszam do komentowania
Deino








sobota, 16 stycznia 2016

Prolog

Hermiona szła szkolnym korytarzem zmierzając na szkolne błonia. Jej chłopak - Draco Malfoy - poprosił ją o spotkanie. Im coraz bliżej błoni była, tym bardziej narastało uczucie, że coś się stało. Szkoda, że akurat teraz musiała mieć rację.
Draco Malfoy z kamiennym wyrazem twarzy stał pod wielkim dębem, pod tym samym, gdzie spytał pannę Granger o chodzenie. Dzisiaj sprawa miała inny obrót.
-Draco? - usłyszał jej głos, za bardzo wesoły na tą powagę sytuacji. Ale skąd ona mogła wiedzieć co zaraz się stanie? - Prosiłeś mnie o przyjście. Czy coś się stało?
-Właściwie to tak. Granger...... - odchrząknął - Z nami koniec.
Hermiona czuła się jakby ktoś wbił jej nóż w plecy. Odwróciła się napięcie i wbiegła do zamku zalana łzami.
***
Od tamtej pory nikt nie widział już Hermiony Granger. Chodziły plotki, że dziewczyna poszła do dyrektor McGonagall i złożyła rezygnację z dalszej nauki.


_____________________
Cześć!:) Prolog niedługi, ale
jest. Za wszelkie błędy przepraszam idk
Zapraszam do komentowania.